Łączenie starego, wygrzebanego i lekko styranego z nowym, błyszczącym i nieskazitelnym to moja ulubiona wnętrzarska zabawa. To jak składanie niedopasowanych puzzli, poszukiwanie odpowiednich wzorów, przykładanie do siebie i sprawdzanie jak kolejne elementy razem „grają”. Czasem fałszują niemiłosiernie, jednak bywa, że wybrzmiewa nowa symfonia, a ja czuję się jak Mozart przestrzeni. Słyszy się zarzuty, że wnętrze jest „katalogowe”, jakby wyszło pod potrzeby sesji zdjęciowej, a nie realnego życia. Chcemy mieszkać oryginalnie, a boimy się miksować stylów. Jeśli obawa przed zakupem wiekowej szafy nas przeraża, to może zacząć od dodatków. Jeśli boisz się wnętrzarskiego chaosu, to chciałbym Cię trochę ośmielić do łączenia pozornie niepasujących elementów, wypełniania ścian obrazami, plakatami, ramami i tablicami. Może miłość do składania razem różnych elementów udzieli się i Tobie.
Wszystko zaczyna się od pomysłu
Nie lubię pustych ścian, nie dla mnie nowoczesny minimalizm i ilościowe ograniczenia. Jak już wiercić dziury w ścianie to z przytupem.
Postanowiłam pomieszać nowe graficzne plakaty ze starymi szkolnymi tablicami botanicznymi, a całość wizualnie „skleją” ramy w kolorze jasnego drewna. Wieszaj, miksuj i przestawiaj. Kombinuj z ustawieniami, kolorami, dopasowuj do siebie wzory lub postaw na przeciwieństwa kolorystyczna. Tu nie ma złych decyzji, bo każda ściana odziana w dekoracje, wygląda lepiej niż puste deweloperskie wykończenie. Puść wodze wyobraźni, bo nic tak nie odpręża jak wywiercenie w ścianie dziury. A jak się nie uda? To od czego jest szpachla i farba?
Trzeba iść za ciosem.
Teraz zastanów się co lubisz – może są to spokojne geometryczne kształty, może twe rozstrojone nerwy najlepiej ukoi zdjęcie łąki, może uśmiechniesz się na widok włochatej krowy? Mi ten błogostan zapewnia geometria kształtów, proste formy, botaniczne plansze i widok oceanu. Taki misz-masz zamknięty w palecie granatu i beżu. I mimo, że początkowo ustawienie plakatów miało wyglądać zupełnie inaczej, to teraz nie wyobrażam sobie innego układu.
Układem też można się bawić stawiając na dużą formę szczelnie wypełniającą ścianę, lub kilka mniejszych obrazków i ram. Możesz strać się przykuć wzrok jednym wyrazistym kolorem, albo poprowadzić wzrok obserwatora po kolejnych niuansach galerii. Teraz klucz – moim jest paleta kolorystyczna, bo przy miksowaniu staroci z nowymi plakatami warto zostawić sobie jakiś drogowskaz. Równie dobrze sprawdzą się jednakowe ramy, lub podobna tematyka. W końcu ramy mają to do siebie, że można je przestawiać. Ba! Czasem nawet nie muszą wisieć, a być nonszalancko postawione na ziemi. Kto nam zabroni takiej ekspresji we własnych czterech ścianach?
Bawmy się formą i kolorem. W końcu to my mamy się u siebie czuć dobrze.
Jeśli podoba Wam się nas pomysł na galerię ścienną, lub zainspirował Was własnych poszukiwań, to 35% zniżki na plakaty może się przydać. Wpiszcie hasło: ladnie35, kod jest ważny do 25 maja do północy (na wszystkie plakaty, z wyłączeniem kategorii Selection).
Post powstał we współpracy z Poster Store.