Pokój Maleństwa

35
Pokój mojego najmłodszego dziecka długo służył, nam rodzicom, za składzik rzeczy wszelakich. Aż przyszedł ten dzień, gdy niemowlę doczekuje się własnego konta/kącika - ciut większego niż łóżeczko w pokoju rodziców. Ciasny, ale własny - to będzie motto przewodnie poniższego postu.
Kolejnym mottem będzie "jak zrobić pokój, gdy kasa pusta". Myślę, że nie tylko ja jestem w szczęśliwym związku zwanym potocznie "małżeństwem na dorobku". Inwentarz wprawdzie mamy coraz okazalszy - dwójka dzieci to już całkiem niezły stan. Pozostałe mienie ruchome, już tak dobrze, w liczbach, się nie przedstawia. Ale matka zakasała rękawy - tatusia oczywiście i pokój JEST.
Zapraszam do Królestwa Emi:


Od czego by tu zacząć? To może tak: kosztorys przedstawia się całkiem nieźle. Brakuje kilku dodatków, ale efekt końcowy jest, w mojej skromnej ocenie, całkiem udany.
Meble do komoda kupiona (a gdzież by inaczej) w IKEA. Muszę przyznać, że jest naprawdę pojemna. Z tego sklepu wynieśliśmy jeszcze narzutę na wysłużony fotel i póki wraz ze wspornikami. 
Poduchę wydziergałam sama, a jak za chwilę zobaczycie, ten motyw meteorologiczny jeszcze się pojawi. Półki zostały pomalowane farbą, która pozostała z malowania szafy, czyli ekonomia znów wygrała - przy obopólnej uciesze.





Teraz przejdziemy do tematu oświetlenia, czy lampy według mojego pomysłu. Obie kupiłam za naprawdę grosze. Podstawa lampki nocnej została pomalowana, kable i obsadki wymienione na nowe. Abażur skleciłam z materiału na podszewki i proszę bardzo - jest dodatek niepowtarzalny i ładny zarazem.
Lampa wisząca to odnowiony stelaż abażuru, pomalowany i obszyty koronką. 



Tą samą koronką wykończone są zasłony - takie małe szczegóły cieszą mnie zawsze najbardziej.


Po przeciwnej stronie stoi łóżeczko. Nie będzie chyba niespodzianki, jeśli napiszę, że to używany mebel odnowiony i pomalowany. Nad nim chmurki - do ich wykonania wystarczył szablon i trochę cierpliwości. 




 
Na zakończenie mój ukochany mebel - szafa! Mam lekkie zboczenie na punkcie drewnianych mebli, najlepiej starych. Nawet nie lekkie, poważnie mam coś z głową, ale dobrze mi z tym. Mam cudowną szafę, której odnowienie kosztowało masę wysiłku - i tu znów nie zaskoczę jeśli napiszę, że głównie mojego męża. Uwielbiam to, że skrzypi i jest toporna. Teraz jest ubrana w delikatną miętę, ma dwa duże lustra i nowe gałki. 



Tu się pożegnamy, dziękuję za odwiedziny. Jak wrażenia drogi Czytelniku?

Czytaj dalej »

Nowe / Stare zasłony czyli DIY

23
Wczoraj zabrałam się w końcu za zmianę dekoracji okna Zuzu. Długo nie mogłam się zdecydować, przeglądałam inspiracje, aż w końcu nadszedł ten dzień. Kupiłam farbę do tkanin, wygrzebałam ziemniaka, pędzel i zabrałam się do pracy. Powiem szczerze i bez przesadnej skromności, że wyszło lepiej niż się spodziewałam. Cały szkopuł polegał zasadniczo na wycięciu odpowiedniego stempla (musi mieć idealnie równą powierzchnię), reszta była czystą zabawą.


Zasłony zostały skrócone na odpowiednią długość i złożone w ten sposób, że po rozłożeniu powstały równe kwadraty. Miałam wprawdzie rozmieścić gwiazdki asymetrycznie, ale stchórzyłam :)




Zdjęcia "before" z założenia powinno być brzydkie i utwierdzające w przekonaniu, że zmiana była potrzeba. No niestety mam tylko uroczo prześwietlone, ale za to napiszę, że teraz jest o wiele bardziej funkcjonalnie. Zasłony zawiązane w ten sposób ograniczały dostęp światła do pokoju, jednocześnie zostawała szpara, przez którą czułam na sobie czujny wzrok sąsiadów.  


Zasłony przed powieszeniem, należy, pomijają walory estetyczne, przeprasować w celu utrwalenia farby.





Prosta rzecz, a cieszy bardzo - mam wrażenie, że bardziej mnie niż moje dziecko. Ona wyjąkała tylko "ach, ładnie" i więcej do tematu nie wracała. Za to ja chodzę przyglądać się memu dziełu z zachwytem. 






Czytaj dalej »

Słoiki na skarby

4
Nie wiem jak ona to robi, ale moje dziecko potrafi przypomnieć sobie, że pół roku wcześniej dostało 2-centymetrową figurkę. Nie dość tego, że jest jej ona niezbędna do zabawy w tym właśnie momencie, to mam wrażenie, że świat się bez niej zawali. Zaczynamy więc szukać przetrząsając każdy zakamarek pokoju. Jeśli mamy szczęście to odnajdujemy ją po 15 minutach, jeśli nie... no cóż dobry nastrój pryska, jak banka mydlana.
Ale HAHA, oto ja znalazłam na to sposób! Dziś było wielkie malowanie słoików, efekty poniżej.


Figurki zwierząt przykleiłam do wieczek za pomocą kleju na gorąco, a następnie pomalowałam. Najlepiej sprawdziły się farby do malowania drewna i metalu (koza i kurczak). Mimo,że niedoskonały, to żółty nosorożec też skradł moje serce :).





A to kilka innych pomysłów na ozdobienie słoików:





1, 2, 3, 4.




Czytaj dalej »
Copyright © 2014 ALE TU ŁADNIE , Blogger