Pewna kobieta postanowiła wychowywać dzieci traktując je jak równych sobie, szanując ich wybory i pozwalając na błędy. Żyła w świecie współczesnym, gdy plamy z odzieży dają się łatwo usunąć za pomocą środków piorących. Czasach, gdy odkurzacz z łatwością zbierze z podłogi mąkę , która wysypała się po cisteczkowych eksperymentach i nawet jajko da się z blatu zetrzeć, przy pomocy ścierki. Ta kobieta, zadrapania na kolanach uważając za synonim szczęśliwego dzieciństwa. W jej świecie patyki były czymś więcej niż siedliskiem bakterii, na przyblokowej łące nie przechadzają się żmije. Krótkie wycieczki to nie wypady na Mount Everest.
W tym świecie na drzewach buduje się bazy, na rowerach jeździ się do zdarcia opon. Ona wie, że łzy najlepiej obciera się brudnym rękawem. Borówki w lesie nie są obsikane przez lisy, niedźwiedzie i pantery. Choć pantery śnieżne mogą żyć niedaleko i warto czasem próbować je tropić. Na trawie się leży, nawet gdy mówki czasem wejdą w majtki. A gdy już przy mrówkach jesteśmy, to obserwowanie ich pracy nie jest w tym świecie stratą czasu. To oczywiste, że porzeczki i agrest smakują najlepiej jeśli są zerwane prosto z gałęzi. W tym świecie NIE nie rozpoczyna każdego zdania, ten świat nie daje sobie wmówić, że klaps to nie bicie. Mały człowiek ma prawo do szacunku, mimo że przed chwilą próbował jak smakuje piasek, a przy nosie wiszą mu smarki. Ma prawo przeszkadzać, zadawać pytana i psocić. Ta kobieta to wszystko wie, i gdy nawet ma ochotę trzymać swoje małe szczęścia mocno za ręce w obawie przed zagrożeniami, to pozwala im pobiec przed siebie i doświadczać.
W tym świecie na drzewach buduje się bazy, na rowerach jeździ się do zdarcia opon. Ona wie, że łzy najlepiej obciera się brudnym rękawem. Borówki w lesie nie są obsikane przez lisy, niedźwiedzie i pantery. Choć pantery śnieżne mogą żyć niedaleko i warto czasem próbować je tropić. Na trawie się leży, nawet gdy mówki czasem wejdą w majtki. A gdy już przy mrówkach jesteśmy, to obserwowanie ich pracy nie jest w tym świecie stratą czasu. To oczywiste, że porzeczki i agrest smakują najlepiej jeśli są zerwane prosto z gałęzi. W tym świecie NIE nie rozpoczyna każdego zdania, ten świat nie daje sobie wmówić, że klaps to nie bicie. Mały człowiek ma prawo do szacunku, mimo że przed chwilą próbował jak smakuje piasek, a przy nosie wiszą mu smarki. Ma prawo przeszkadzać, zadawać pytana i psocić. Ta kobieta to wszystko wie, i gdy nawet ma ochotę trzymać swoje małe szczęścia mocno za ręce w obawie przed zagrożeniami, to pozwala im pobiec przed siebie i doświadczać.
To nie jest opowieść o mnie, ale o tym kim chcę być. Nieudolnie, ale się staram.
Łąka właśnie przestaje być dla nas jednorodnym pasmem zieleni, trochę częściej chodzimy do lasu starając się znajdować nowe okazy. I nie ukrywam, ja też mam z tego dziką radochę. Zbieramy rośliny, kwiaty, liście i gałązki, suszymy, a potem laminujemy. Jeszcze tylko trzeba te wszystkie cuda znaleźć w atlasie, co czasem wymaga trochę wysiłku. Nasza kolekcja rośnie i pod koniec wakacji mamy nadzieję na całkiem pokaźnej grubości zielnik.
Jak zrobić taki zielnik?
Potrzebne są:
- laminator - mój to iLAM firmy LEITZ,
- folie do laminacji,
- segregator,
- dziurkacz,
- stemple alfabet,
- kartki.
Kilka wskazówek:
Pewna część naszej kolekcji niestety zapleśniała, w trakcie suszenia. Poukładane były prawdopodobnie zbyt gęsto, a część liści była po prostu za gruba na takie suszenie. Dobrze jest je też przygnieść czymś ciężkim, po włożeniu pomiędzy kartki. Kolejną inwestycją będzie dobry atlas roślin, bez niego ani rusz przy takim eksperymencie.
Mam nadzieję, że zielnik będzie się rozrastać. Może kiedyś dojdą opisy poszczególnych roślin, może część okazów uda nam się ususzyć na różnych etapach wegetacji. Mała chwyciła bakcyla i coś czuje, że to nie będzie zabawa na jeden sezon.
Kilka dowodów, że to nie tylko matka rwie teraz łąkowe chaszcze:
Post powstała we współpracy z firmą LEITZ i muszę przyznać, że szalenie miło było pracować z ludźmi, którzy stawiają na kreatywność i własny pomysł, nie narzucając z góry swoich oczekiwań. Brawo!
super zielnik i fajnie nie być niczym ograniczonym
OdpowiedzUsuńDzięki, wkręciłyśmy się obie z córką w zbieranie liści :)
UsuńChoć to trochę nietypowa wersja dziecięcego zielnika, to taka ładna! Ale się zdradziłaś - wiem już u kogo szukać laminatora 😀
OdpowiedzUsuńTeraz już nie będę pisać "wpadnij na ciacho" tylko "zapraszam na laminowanie" :)
UsuńŚwietny zielnik. Myślę również, że jest to bardzo dobra forma zajęć dla dzieci. Jak również sposób na poznanie roślin.
OdpowiedzUsuńPolecam wykorzystać suszone rośliny nie tylko do stworzenia zielnika. Może być to również motyw na przepiękne domowe obrazy w antyramach.
Myślałam o tym, pomysł jest bardzo fajny. Może uda się stworzyć całą galerię polnych kwiatów.
Usuńślicznie to wygląda :) Z chęcią pobawiłabym się w coś takiego, może zacznę kiedy będę już miała własny ogród :))
OdpowiedzUsuńOgród nie jest wymagany, najbliższa łąka jak najbardziej wystarcza :)
UsuńKapitalne pomysły. Super! :D Aż sama zapragnęłam rwać polne rośliny :D
OdpowiedzUsuńpewnie! My nosimy je do mieszkania w ilościach strasznych :D
UsuńPamiętam, kiedy będąc w podstawówce czy gimnazjum mieliśmy za zadanie domowe wykonać taki zielenik na ocenę. Szkoda, że to było kiedyś bo nie wpadłam na to by oprawić to w sama folie jak tu, przez które kwiaty prezenetują się o wiele ładniej. Może kiedyś w przyszłości dzieciaki będą jeszcze robić coś takiego to na pewno wezmę to pod uwagę. :)
OdpowiedzUsuńTen moment kiedy propozycja na zabawę z dziećmi jest twoim zadaniem obowiązkowym na studiach :P Bardzo ładny zielnik. Z takim laminowaniem się jeszcze nie spotkałam, ale uważam, że pomysł genialny. Można to też fajnie wykorzystać do zrobienia zakładki do książki :D Jeśli chodzi o suszenie to mogę z doświadczenia polecić metodę suszenia między stronami gazet takich jak gazeta wyborcza. Na to ciężkie książki i żeby nie pleśniały trzeba zmieniać gazetę co kilka dni, bo woda nie ma już gdzie wsiąkać :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z bindowaniem.
OdpowiedzUsuńAle świetny pomysł! Ja właśnie odebrałam mieszkanie na osiedlu lokum da vinci , w któym jestem zakochana i właśnie chcę je wykończyć takimi kwiatowymi elementami. Mam już do salonu fotel w liście i ramki z grafikami roślinek, ale myślę, że taki zielnik też by się nadał!
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł
OdpowiedzUsuńZielnik z czasów szkolnych mam do teraz. Super pamiątka
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Śledzę Twojego bloga od dawna.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie zielniki.
OdpowiedzUsuńPrzypominają się czasy szkoły, gdzie trzeba było takie coś zrobić :)
OdpowiedzUsuńW robienie zielnika bawiłam sie na farmacji. Wiele osób z mojego kierunku oddało pracę osobom, które na tym zarabiały. Mi jednak wykonanie zielnika sprawiało bardzo wiele przyjemności tak wiec postanowiłam zrobic go sama. Nadal mam ten zielnik na pamiątkę.
OdpowiedzUsuńOstatnio również postanowiłam powrócic na stare śmieci oraz zebrałam wiele roślin w celu zasuszenia ich oraz zakonserwowania w obrazach. Lubie styl tropikalny we wnętrzu, ostatnio wprowadziłam wiele takich dekoracji i obrazy z zasuszonymi roślinkami są jedną z nich.
Piękny zielnik dodam że posiadam własną kwiaciarnię. Uwielbiam pracę z kwiatami taki zielnik to nie tylko idealne zabawa ale także i dodatkowa inspiracja
OdpowiedzUsuńNaprawdę ciekawy i bardzo kolorowy zielnik. Wygląda dosyć modne i elegancko. Tego typu zielnik to skarb dla oczu i zdrowia.
OdpowiedzUsuńno bardzo tu ładnie
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten wpis
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis
OdpowiedzUsuńInteresujący wpis
OdpowiedzUsuńSuper wpis
OdpowiedzUsuńChętnie wykorzystam zdobyte tu informacje w praktyce.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie
OdpowiedzUsuńSuper wpis
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis
OdpowiedzUsuńTen wpis jest bardzo interesujący
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis
OdpowiedzUsuńCiekawe informacje
OdpowiedzUsuńBardzo fajne i ciekawe wykonanie
OdpowiedzUsuńTen wpis jest bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący wpis
OdpowiedzUsuńSuper wpis
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący wpis
OdpowiedzUsuńWartościowe informacje
OdpowiedzUsuń