
Łączenie starego, wygrzebanego i lekko styranego z nowym, błyszczącym i nieskazitelnym to moja ulubiona wnętrzarska zabawa. To jak składanie niedopasowanych puzzli, poszukiwanie odpowiednich wzorów, przykładanie do siebie i sprawdzanie jak kolejne elementy razem „grają”. Czasem fałszują niemiłosiernie, jednak bywa, że wybrzmiewa nowa symfonia, a ja czuję się jak Mozart przestrzeni. Słyszy się zarzuty,...